Witam.
Od gali oscarowej minęło już trochę czasu, więc może przejdę do nieco niedocenionej perełki, jaka zabłyszczała w 2 kategoriach (dźwięk, film międzynarodowy), a mianowicie "Strefy interesów".
Dzieło Jonathana Glazera jest właściwie jednym z najbardziej eksperymentalnych filmów jakie pojawiły się w oscarowej stawce w ostatnich latach - nie ma w nim specjalnie klasycznej dramaturgii, jest obserwacja rodziny Rudolfa Hessa - tego, jak spędzają sobie czas, jak się bawią i ucztują - gdy tuż obok nich więźniowie Auschwitz giną w męczarniach. Ten kontrast jest jedną z potężnych stron filmu, zwłaszcza samo to, jak on jest nam serwowany.
Cierpienia słychać w dźwiękach, dymie lecącym w oddali i pojedynczych zachowaniach bohaterów, w których ujawnia się nitka wątpliwości, wyrzutów. Jest to podane w sposób niesamowicie wysmakowany, wtaczając widza w szok i ciąg refleksji, bo to nie wszystko. Nie wiem właściwie kiedy jakiś film tak dobitnie poruszał temat znieczulicy i bliskości cierpienia drugiej osoby. Kolejną kwestią są zdjęcia - bardzo minimalistyczne, głównie statyczne, ale cholibka - działają. W kwestii refleksyjności nie było takiego dzieła w tym sezonie, jak ktoś nie oglądał - nadrobić trzeba koniecznie.